Autor Wiadomość
sulla
PostWysłany: Pią 15:04, 31 Mar 2006    Temat postu:

Nasz byly Cesarz Aleksander "Wielki" też dopisal sobie ukonczone studia do zyciorysu. Nasz obecnie nam panujacy wypisywal w swojej pracy doktorskiej cytaty z Lenina. Grzebanie w czasach kiedy obecni znani ludzie nie mysleli, ze stana sie tym czym teraz jest bardzo ciekawe.
moher
PostWysłany: Pon 17:21, 27 Mar 2006    Temat postu:

Władimir Putin oskarżony o plagiat
Rosyjski prezydent przepisał w swym doktoracie duże fragmenty amerykańskiej książki z lat 70. To plagiat twierdzą eksperci z nowojorskiego Brookings Institution

Władimir Putin obronił doktorat z ekonomii w petersburskim Instytucie Górnictwa w 1997 r., kiedy był wysoko postawionym urzędnikiem w administracji prezydenckiej Borysa Jelcyna. Doktorat Putina cieszy się od kilku miesięcy sporą popularnością. Obecny prezydent opisał w nim m.in. pomysły na wykorzystanie zasobów surowcowych Rosji dla wzmocnienia jej pozycji strategicznej dzięki częściowej nacjonalizacji handlu ropą naftową i gazem. Zdaniem części obserwatorów pomysły z doktoratu są inspiracją dla obecnej polityki gospodarczej Kremla.

Poczytność dysertacji Putina może się jednak obrócić przeciw jej autorowi, zwłaszcza że zdaniem dwóch ekspertów z Brookings Institution zamiast słowa "autor" powinno się raczej używać "przepisywacz". Według Clifforda Gaddy i Igora Danchenki aż 16 spośród 20 stron najważniejszej części doktoratu przepisano słowo w słowo (bądź z kosmetycznymi zmianami) z książki "Strategic Planning and Policy", którą w latach 70. wydali dwaj profesorowie Uniwersytetu w Pittsburghu William King i David Cleland. Z tej książki ma również pochodzić kilka tabel i diagramów umieszczonych w rozprawie Władimira Putina.

Nowojorscy eksperci, których cytuje "Washington Times" i "Sunday Times", podkreślają, że choć Putin umieścił tytuł przepisywanej książki w bibliografii swej rozprawy, to i tak jest plagiatorem. Dlaczego?

Nie zaznaczył gigantycznych cytatów. Trudno też mówić o samodzielnej pracy, gdy jej meritum jest zaczerpnięte z innej książki twierdzą Amerykanie.

Kreml nie skomentował dotychczas doniesień na temat kariery naukowej Władimira Putina. Ale zachodni dziennikarze już teraz wyzłośliwiają się, że w Rosji, która jest rajem dla muzycznych i filmowych piratów, doktorski plagiat prezydenta nie powinien być wielką sensacją.

Rosjanie szacują, że w dzisiejszej Rosji 2030 proc. prac magisterskich i doktorskich powstaje w firmach wyspecjalizowanych w pisaniu rozpraw za pieniądze. Kupowanie doktoratów jest ponoć dość popularne wśród rosyjskich urzędników, którzy próbują dorównać moskiewskim prominentom. Istotnie, niemal całe kierownictwo Dumy i Kremla (oraz wielu ministrów) to doktorzy. Przykładowo, wiceprzewodniczący rosyjskiego parlamentu Władimir Żyrinowski jest doktorem filozofii.


no coz Rosjanie tez maja swojego "jedynego sprawiedliwego"
sulla
PostWysłany: Pią 15:10, 24 Mar 2006    Temat postu:

Nasz kochany "YES, YES, YES..." negocjuje w Brukseli wspólną polityke energetyczną. Niestety nie będzie tak bardzo wspólna jak można się tego spodziewać. Każdy kraj ma jakieś dodatkowe interesy z Rosją więc nie zgodzili się na scentralizowanie i ujednolicenie z nią stosunków w kwesii gazu.
moher
PostWysłany: Nie 18:34, 12 Mar 2006    Temat postu:

adrian obiecal mi ze na 18-stke dostane od niego inflanty wiec wiesz
Cooba
PostWysłany: Sob 23:57, 11 Mar 2006    Temat postu:

Beka, że poniekąd mielibyśmy "swojego człowieka na tronie". A z tą połową Białorusinów to nie pomyślałem o tej opcji, dlatego prezydent Białorusi - Polak wydawał mi się być niczym kaktus na Grenlandii. Ale to nie taka niecodzienność, w końcu to kiedyś były nasze ziemie, nie.....? I te Inflanty.....
moher
PostWysłany: Sob 23:21, 11 Mar 2006    Temat postu:

dlaczego beka?? czy dlatego ze ma polskie pochodzenie (jakby sie uprzec to znajdzie sie cos takiego u polowy bialorusinow) czy dlatego ze opozycja ma nikle szanse??
Cooba
PostWysłany: Sob 22:51, 11 Mar 2006    Temat postu:

Ech. Dlatego nie lubię polityki. Bo to jest taka ludzka dwulicowość na wyższym poziomie i do tego zawierająca dużą odpowiedzialność. Waszyngton i Brukselka będą sobie milczeć, a głupi warszawiacy odwalą białoruską sprawę w imieniu światowych ważniaków i zgodnie z ichniejszym interesem.

A perspektywa możliwego wyboru prezydenta polskiego pochodzenia to beka jest 8D
moher
PostWysłany: Sob 10:20, 11 Mar 2006    Temat postu:

to dosyc dlugie ale za to ciekawe
moher
PostWysłany: Sob 10:20, 11 Mar 2006    Temat postu:

"Jak bardzo polska jest Białoruś?"
Magazyn "Limes" z 03., Pasquale Belmonte
W ostatnim czasie i tak już nie najlepsze stosunki między Warszawą i Mińskiem uległy pogorszeniu. Niezadowolenie białoruskich władz wzbudzają działania mniejszości polskiej zamieszkującej tereny Białorusi. Jeden z jej przedstawicieli, członek Związku Polaków na Białorusi, będzie konkurentem Aleksandra Łukaszenki w zbliżających się wyborach prezydenckich.
Związek Polaków na Białorusi jest największą polską organizacją na Białorusi, a jednocześnie największą organizacją pozarządową w tym kraju. Łukaszenko nie tyle obawia się przegranej w wyborach, co możliwości powtórzenia się wydarzeń, jakie miały miejsce na Ukrainie oraz wpływu, jaki mogą wywrzeć Polacy na sytuację na Białorusi. Polska w grudniu 2004 r. poparła Wiktora Juszczenkę i "pomarańczową rewolucję", a ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski był mediatorem między stronami konfliktu na Ukrainie. Ograniczenie wolności mniejszości polskiej, przeniesienie wyborów prezydenckich z lipca na marzec 2006 r., wojna dyplomatyczna z Polską są odzwierciedleniem tych obaw.
Konflikt między Mińskiem i Warszawą zaostrzył się w marcu 2005 r., kiedy to na przewodniczącą Związku Polaków na Białorusi wybrano Andżelikę Borys, reprezentantkę frakcji przeciwnej porozumieniu z władzami.
Wynik wyborów nie został jednak uznany przez białoruskie władze, które swoją decyzję tłumaczyły brakiem odpowiedniego quorum na kongresie organizacji. Rzeczywistym powodem była przegrana Tadeusza Kruczkowskiego, zwolennika polityki Łukaszenki. Był to początek wojny dyplomatycznej między dwoma krajami.
17 maja 2005 r. rząd białoruski usunął z kraju Marka Bućko (pierwszego sekretarza ambasady polskiej w Mińsku), zarzucając mu działania przeciw reżimowi i udział w kongresie ZPB w Grodnie. W odpowiedzi władze w Warszawie nakazały przedstawicielowi ambasady białoruskiej opuszczenie Polski oraz zablokowały wizy niektórym przedstawicielom systemu, podejrzanym o działanie przeciwko mniejszości polskiej.
Prowokacje białoruskich władz nie ustawały. Zamknięto polski tygodnik "Głos znad Niemna", a Polacy na Białorusi stali się celem ostrych ataków ze strony prasy reżimu. Z Białorusi zostali wydaleni kolejni polscy dyplomaci. Łukaszenko oskarżył Warszawę o podburzanie Polaków na Białorusi do buntu przeciw władzom. 27 lipca 2005 r. białoruskie siły specjalne (Omon) wkroczyły do siedziby Związku Polaków na Białorusi i zatrzymały kilku jej członków, w tym Andżelikę Borys.
W obliczu zaistniałych faktów strona Polska wezwała na konsultacje ambasadora RP w Mińsku, Tadeusza Pawlaka. W sierpniu 2005 r. aresztowano kolejnych działaczy Związku, m.in. wiceprzewodniczącego Wiesława Kiezliaka oraz radcę Tadeusza Gawina.
Konflikt polsko-białoruski zbiegł się z kampanią wyborczą w Polsce, a sprawa mniejszości polskiej była jedną z jej głównych tematów. Liga Polskich Rodzin i Samoobrona wykorzystały sprawę Związku, by wyrazić swoją niechęć wobec UE, zarzucając jej niepodjęcie odpowiednich kroków w celu obrony praw mniejszości na Białorusi. Samoobrona zaproponowała wzmocnienie stosunków z Rosją, Ukrainą i Białorusią w celu ochrony polskiej kultury. Władze Platformy Obywatelskiej obiecały poparcie dla dysydentów w obalaniu reżimu na Białorusi, odwołując się do działań Solidarności w latach 80-ych. Prawo i Sprawiedliwość opowiedziało się za bojkotem nowych władz Związku, na którego czele stanął Józef Łuchnik. Wskazało Andżelikę Borys jako jedynego lidera uznawanego przez rząd. Według Sojuszu Lewicy Demokratycznej w rozwiązaniu konfliktu na Białorusi powinny uczestniczyć organizacje międzynarodowe (w tym UE). Ponadto niezbędne jest ułatwienie przepływu informacji. W tym celu 9 sierpnia 2005 r. rząd polski przyjął projekt utworzenia niezależnej stacji radiowej, która miałaby transmitować informacje na terytorium Białorusi. 24 sierpnia 2005 r. Polska, Estonia, Litwa i Ukraina postanowiły prowadzić wspólną politykę wobec Białorusi, w szczególności wspierać finansowo rozgłośnię radiową.
Białoruskie władze zareagowały represjami wobec niezależnych mediów (m.in. nie zostali wpuszczeni na Białoruś korespondenci polskich mediów). Walka z mediami wzmogła się po ogłoszeniu ustawy, która w rzeczywistości upaństwowiła białoruską prasę i uznała za przestępstwo wszelkie działania "godzące w naród".
Podczas gdy w USA, w UE, a w szczególności w Polsce, to co dzieje się na Białorusi było postrzegane jako pojedynek między demokracją a dyktaturą, dla wielu Polaków mieszkających na Białorusi (w szczególności na terenach wiejskich) była to zwykła przepychanka elit.

W Polsce z krytyką wielu środowisk spotkało się zachowanie A. Kwaśniewskiego, który przez cały czas trwania konfliktu nie zajął wyraźnego stanowiska. Politolog Zdzisław Najder na łamach "Rzeczpospolitej" zarzucił prezydentowi nieumiejętność poradzenia sobie z sytuacją zza wschodnią granicą.
Jak wynika z badań opinii publicznej przeprowadzonych przez Demoskop reakcja władz polskich na sytuację mniejszości polskiej na Białorusi była według 38,3% ankietowanych zbyt słaba, dla 23,9% wystarczająca, 14,6% silna, 23,3% nie miało zdania na ten temat.
Inny sondaż przeprowadzony w maju 2005 r. przez Pbs wskazuje, że 17% Polaków obawia się Białorusi (51% Rosji, 27% Chin, 19% Niemiec). W szczególności lęk wzbudza możliwość porozumienia między Białorusią a Rosją w sprawie unifikacji (nie tylko monetarnej), co w praktyce oznaczałoby przywrócenie imperium sowieckiego.
Łukaszenko w swojej polityce liczy na pomoc Putina i wykorzystuje strategiczną pozycję Białorusi, która oddziela UE od Rosji. Władimir Putin, mimo licznych nieporozumień z Łukaszenką, by wzmocnić wpływy Rosji w tej części Europy, musi sprzymierzyć się z prezydentem Białorusi. USA z jednej strony popierają obalenie reżimu na Białorusi, z drugiej jednak nie mogą sobie pozwolić na popsucie stosunków z Rosją - ważnym sojusznikiem w walce z terroryzmem.
Przeciwko reżimowi Łukaszenki zjednoczyła się cala opozycja, dla której zbliżające się wybory są szansą na zmiany. Dziesięć partii, od socjaldemokratów po zielonych, nacjonalistów, liberałów, komunistów utworzyło wspólny ruch i wyłoniło swojego kandydata na prezydenta. Jest nim Aleksander Milinkiewicz, z pochodzenia Polak, honorowy członek Związku Polaków na Białorusi.
W przeciągu ostatniego półwiecza sytuacja Polaków na Białorusi ulegała licznym zmianom. Za czasów ZSSR nie mieli oni prawa do edukacji w ojczystym języku. Liczne były także represje wobec polskiego Kościoła. Wraz z nadejściem pierestrojki sytuacja zaczęła się stopniowo poprawiać. Został utworzony ZPB, rozpoczęła działalność polska stacja radiowa i tygodnik "Głos znad Niemna". Po odzyskaniu niepodległości przez Białoruś stosunki między Mińskiem a Warszawą były znakomite. Białoruś widziała w Polsce szansę na zbliżenie się ku Zachodowi, dla Polski natomiast Białoruś była ważnym rynkiem ekonomicznym. W 1992 r. obie strony podpisały porozumienie o rozwoju i wzajemnym poszanowaniu odrębności kulturowej, językowej i religijnej. Przyjęte w 1993 r. prawo o obywatelstwie zagwarantowało mniejszości polskiej równość praw. Stosunki uległy pogorszeniu po referendum z 1995 r., które przyznało prezydentowi Łukaszence większe uprawnienia, przywróciło radziecką symbolikę państwową, ustanowiło rosyjski językiem urzędowym, wprowadziło rubla jako monetę, a za nadrzędny cel polityki Białorusi wyznaczyło zjednoczenie z Rosją. Prawdziwy kryzys miał miejsce w marcu 1996 r., kiedy to przywódcy Rosji i Białorusi zawarli porozumienie o budowie drogi i linii kolejowej łączących Kaliningrad z Białorusią, które miałyby przebiegać przez terytorium Polski. Decyzję tę podjęto bez jakichkolwiek konsultacji ze stroną polską.
W 1997 r. rozpoczęto kampanię przeciw mniejszości polskiej, zarzucając jej działalność antypaństwową. Zaostrzenie przez Polskę kontroli na granicach w 1998 r. wywołało oskarżenia o stosowanie "gangsterskich metod" i szpiegostwo. Do zaostrzenia konfliktu dodatkowo przyczynił się kongres, zorganizowany w Białymstoku przez polsko-białoruską organizację, na którym przyjęto dokument o jedności działania z białoruską opozycją. Mińsk odebrał to jako ingerencję Polski w sprawy wewnętrzne Białorusi. W maju 1999 r. władze białoruskie nie zgodziły się na otwarcie polskiej szkoły w Nowogródku. Punktem kulminacyjnym konfliktu między Łukaszenką a mniejszością polską były wydarzenia z
2005 r.
Nowy polski rząd w kwestii Białorusi opowiada się za wspólną polityką UE, której celem nie miałby być przewrót, ale poszerzenie demokracji oraz wolności w tym kraju. Zaplanowane na 19 marca wybory prezydenckie mogą zmienić sytuację geopolityczną tej części Europy.
W innym artykule, poświęconym polityce UE wobec Białorusi, "Limes" stwierdza, że mimo pewnych form pomocy i poparcia dla białoruskiej opozycji UE nie zamierza iść za znacznie bardziej radykalnym kursem polskiej polityki wobec Białorusi. W interesie Warszawy, podobnie jak USA, jest obalenie reżimu Łukaszenki i zbliżenie Białorusi do Europy. Podobnie jak stało się to w przypadku Ukrainy, chociaż przecięcie więzów łączących Mińsk z Moskwą będzie znacznie trudniejsze. Mimo to Polska nie rezygnuje. Wie, że gdyby zdołała doprowadzić do upadku reżimu na Białorusi, jej akcje w regionie i na arenie międzynarodowej wzrosłyby ogromnie. Jej kampania wychodzi daleko poza dyrektywy Brukseli i naśladuje działania Amerykanów, zwolenników twardej linii. Warszawa wzywa UE, aby odizolowała dyktatora, i nie szczędzi Brukseli krytyk za brak zdecydowania. Ale Bruksela (podobnie zresztą jak Waszyngton) zachowuje ostrożność, traktuje batalię polsko-białoruską w sprawie mniejszości polskiej jako sprawę dwustronną i radzi Warszawie, aby sama poradziła sobie z tym problemem. Jest to wyraźny dowód, że UE nie ma najmniejszego zamiaru iść śladem Polski w jej batalii antybiałoruskiej, a zwłaszcza antyrosyjskiej.
sulla
PostWysłany: Sob 13:20, 04 Mar 2006    Temat postu:

Kaczyński jest Eurosceptykiem i to doskonale widać, jego zachowywanie się na arenie międzynarodowej, brak obycia przynosi nam ujeme. Swoimi argumentami nie potrafi wyjść poza wąską zaściankowość. Martwi mnie to, że polskie media, żadko lub zgoła w cale nie poruszają tego jątrzącego problemu.
moher
PostWysłany: Czw 16:55, 02 Mar 2006    Temat postu:

MADRYT
Wypowiedź prezydenta Kaczyńskiego podczas pobytu we Francji
"El Mundo" z 24.02.
Przebywający ze swoją pierwszą wizytą w Paryżu polski prezydent, Lech Kaczyński, stwierdził, że nie ma żadnej możliwości, aby europejski Traktat Konstytucyjny został w Polsce przyjęty. "Jesteśmy zwolennikami opracowania nowego tekstu, który wszystko uporządkuje, tekstu, który brałby pod uwagę różnice pomiędzy krajami Unii zarówno w sferze rozwoju gospodarczego jak i tradycji i oczekiwań". Polski prezydent określający siebie jako umiarkowanego konserwatystę stwierdził, że najbardziej interesuje Polaków to, co stanie się z Polską. Uznał również za bardzo symptomatyczne fakt, iż dwa tak ważne kraje jak Francja i Holandia odrzuciły Traktat.
Kaczyński określił jednocześnie jako niefortunne komentarze Chiraca wypowiedziane w 2003 roku, że sprzymierzając się ze Stanami Zjednoczonymi podczas kryzysu w Iraku kraje ówcześnie kandydujące do Unii straciły "dobrą okazję, żeby siedzieć cicho".
"Ten sposób myślenia - przyjmujemy was do grona krajów Unii Europejskiej, więc powinniście być posłuszni - nie działa. Nie pozwolę, aby narzucano mi jak mam się zachowywać, dlatego, że mój kraj dołączył do Unii dopiero niedawno".
Wśród poruszanych kwestii pojawiło się kilka tematów kontrowersyjnych. Polski prezydent poddał na przykład w wątpliwość użyteczność, obchodzącego właśnie 15 -lecie powstania, Trójkąta Weimarskiego. W odpowiedzi francuski minister SZ stwierdził, że Trójkąt udowodnił swoją przydatność i zachowuje rację bytu w rozszerzonej Unii.
Warszawa domaga się również otwarcia od maja francuskiego rynku pracy, jednak Paryż, gdzie strach przed "polskim hydraulikiem" był wykorzystywany przez przeciwników konstytucji w referendum z maja 2005 r., nie wypowiedział się jeszcze w tej kwestii.
Kolejnym tematem rozmów było bezpieczeństwo energetyczne, choć Francja jest raczej niechętna polskiej propozycji współpracy UE i NATO w zakresie zaopatrzenia krajów europejskich w energię.
Polski prezydent wypowiedział się także na temat planów budowy gazociągu bałtyckiego - "Od Rosji nie oczekujemy niczego. Z Niemcami - naszym sojusznikiem w NATO i UE - jest inaczej. Powinna zostać wzięta pod uwagę zasada solidarności, zwłaszcza, że gazociąg przeprowadzony lądem byłby mniej kosztowny".
(wiadomosc dostalem dopiro wczoraj wiec nie marudzcie ze stare tak dziala nasz MSZ)
sulla
PostWysłany: Śro 18:27, 01 Mar 2006    Temat postu: Świat

Co się dzieje na świecie... Opinię, komentarze do bierzących sytuacji jak długofalowych trędów bardzo mile widziane Laughing Jak i również Polska na arenie międzynarodowej.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group